Jesienią często dopadają niektórych z nas echa czasów minionych. Gdzieś pomiędzy kolejnym kubkiem ciepłej herbaty z miodem i cytrynką, szklanką whiskey, czy dymem z papierosa dolatuje do nas także charakterystyczny zapach otwieranego pudełka po butach, z którego niczym z puszki Pandory uwalniają się bezwartościowe przedmioty, które gdyby nie silny stosunek emocjonalny już dawno wylądowałyby na śmietniku. Przedmioty z dzieciństwa, pamiątki rodzinne, ale także stare rozmyte fotografie, które okazują się być katalizatorem wspomnień.
TTArtisan 50mm F0.95 Leica M to obiektyw całkowicie nieidealny, a określenie, które zwykło się stosować w kontekście takich szkieł to dream-look. Nie da się ukryć, że faktycznie coś w tym jest, bo kadry, które za jego pomocą możemy stworzyć właśnie takie są – z pogranicza jawy i snu. Wydają się być całkowicie odrealnione i mogłyby być wykonane zarówno dzisiaj jak i 100 lat temu, a szczególnie, gdy połączymy ten obiektyw z sensorem, który robi zdjęcia w barwach w jakich pierwotnie one funkcjonowały, czyli czarno-białe.
To jak widzimy nasze wspomnienia to kwestia indywidualna, ale dla mnie, gdy widzę obrazy z przeszłości to stanowią one często bliżej nieokreślone, lekko rozmyte kształty, które zdają się blaknąć i zanikać. Fotografia to dla mnie migawki z życia, codzienności, ale także zaaranżowane sytuacje, który w jakiś sposób ścierają się i konotują z wizjami, które jawiły się w mojej głowie znacznie wcześniej, niż wciśnięty spust migawki w aparacie.
Prywatnie w 90% fotografuję w czerni i bieli, bo w treści, strukturze, a także emocji odnajduje znacznie więcej, niż w barwie, która dla mnie jako taka mogłaby nie istnieć w materii fotografii, bo wszelkie próby jej oddania będą moim zdaniem tylko marną, nieidealną replikacją a także w dobie zarówno cyfry jak i analoga wyborem czysto subiektywnym, a nie rejestracją, co również ma swoje zalety, ale mnie do końca nie pociąga. Właśnie dlatego chyba tak dobrze dogaduje się z aparatem Leica M Monochrom.
Co ciekawe obiektyw TTArtisan 50mm F0.95 Leica M miałem w swoich rękach już bardzo dawno temu i już wtedy dostrzegałem jego potencjał do zdjęć, które będą miały analogowy, nostalgiczny look, a ich cechą główną będzie właśnie nie-idealizm. W zestawieniu z aparatem Leica M Monochrom ten duet produkuje zdjęcia o niebywałym charakterze, które śmiało określiłbym mianem ponadczasowe. Szczególnie też, że sama ogniskowa 50mm, często określana mianem standard, to właśnie klasyczna ogniskowa pierwszych fotografów-reportażystów.
Obiektyw TTArtisan 50mm F0.95 Leica M to szkło nieidealne, które z ostrością na F0.95 nie ma zbyt wiele wspólnego, ale nie można powiedzieć, że jest to obiektyw nieostry. W zasadzie ostrość na 18. milionowej, monochromatycznej matrycy CCD jest o dziwo całkiem akceptowalna (oczywiście tylko w centrum), a jednocześnie zapewnia wyjątkowy blask wokół głównego tematu. Ponad to narzekać wypadałoby na winietę, a także ogromne aberracje, których uroczych zielonkawo, floretowych barw uwaga… nie widać, bo przecież oglądamy czarno-biały świat rejestrowany za pomocą pierwszej czarno-białej matrycy w aparacie serii M.
Tutaj kilka słów dygresji na temat monochromatycznych aparatów Leica, gdyż spotkałem się z głosami, że właśnie ten aparat, który mam w rękach z dokładnie tą matrycą oferuje obrazek ciekawszy i bardziej interesujący, aniżeli najnowsze modele M10 czy nawet M11 Monochrom. Wiem, że z pewnością wśród was jest ogrom osób, które mają większe doświadczenie i większy staż fotograficzny, niż ja także chętnie usłyszę wasze zdanie na ten temat, który Monochrom ujął was najmocniej za serce,
Galeria zdjęć 2000px wykonana obiektywem TTArtisan 50mm F0.95 Leica M i aparatem Leica M Monochrom
Pliki 1:1 do pobrania wykonane obiektywem TTArtisan 50mm F0.95 Leica M i aparatem Leica M Monochrom
Podsumowując zestaw złożony z obiektywu TTArtisan 50mm F0.95 Leica M oraz aparatu Leica M Monochrom to złoto w czystej postaci. Chwyta za serce bardzo mocno i kompletnie nie puszcza przez co tego sprzętu chce się używać. Na kolorowych matrycach zdarzało się, że obiektyw nie dowoził i rezultaty były nie do końca satysfakcjonujące, choć nadal uważam, że w wyjątkowe i akceptowalne, ale czegoś brakowało. Tutaj mam wrażenie, że obiektyw TTArtisan 50mm F0.95 Leica M znalazł swoje optimum i za każdym razem dostarcza obrazek pełny niedopowiedzeń, owiany mgłą i niedoskonałością, co sprawia, że opowiadana za jego pomocą historia nabiera całkowicie innego tempa.